Z głębokości swojego dna żebrałem o okruszek łaski zrozumienia a następnie przebaczenia. Tego zrozumienia nie potrafiłem znaleźć u siebie samego i dla siebie samego. Nie mogłem, nie umiałem - bo nie rozumiałem co się ze mną stało. Byłem ale nie żyłem. Z przerażeniem konstatuję, że niczym Zły Duch przez wiele lat dryfowałem po falach życia, choć życia we mnie nie było. Z głębokości swojego serca widzę, że Jego ucho słyszało moje proszące westchnienie o pomoc. Zostałem usłyszany, kiedy przestałem wołać, krzyczeć i domagać się- kiedy poddałem się. Dopiero w pełnej ciszy "słowo chlebem się stało". Wróciłem.
"Z głębokości wołam do Ciebie, Panie. Panie, wysłuchaj mojego głosu, i nachyl Twe ucho na głos mojej błagalnej modlitwy. Jeżeli będziesz pamiętał grzechy, Panie, Którz się ostoi, mój Panie! Lecz u Ciebie jest win przebaczenie, aby Ci z bojaźnią służono. Ufam Panu — i ufa dusza moja, a ja czekam na Jego słowo." (Ps 130)
Któż się ostoi, mój Panie!